Zdecentralizowane media społecznościowe: megatrend czy moda?

Opublikowany: 2023-01-18

Zdecentralizowane media społecznościowe są obecnie głównym tematem. Jeszcze w powijakach branża przyciągnęła już miliardy dolarów i miliony użytkowników.

Niedawno wysłałem newsletter do moich subskrybentów, doradzając im, aby przyjrzeli się temu jako jednemu z dwóch głównych trendów, które będą dominować w marketingu i biznesie w 2023 roku. Możesz zapisać się do mojego newslettera i co tydzień otrzymywać analizy i porady strategiczne na swoją skrzynkę odbiorczą tutaj.

Do tego czasu przyjrzyjmy się bliżej platformom zdecentralizowanym.

Po ostatnich zmianach na Twitterze wydaje się, że świat chce odejść od sieci społecznościowych należących do miliarderów. A teraz są alternatywy.

Mastodon jest najpopularniejszą alternatywą dla Twittera w momencie pisania. Jack Dorsey (współzałożyciel i były właściciel Twittera) buduje sieć społecznościową opartą na blockchain, Bluesky (obecnie w wersji beta). Jak dotąd spotkał się z dobrym przyjęciem.

Co to oznacza dla „tradycyjnych” platform mediów społecznościowych? Czy zdecentralizowana platforma przejmie kontrolę i pozostawi stare bez użytkownika? Odkryjmy!

Na początek szybki podkład:

Czym są zdecentralizowane sieci społecznościowe?

Zdecentralizowane sieci społecznościowe to platformy działające na niezależnie zarządzanych serwerach. Tradycyjne platformy mediów społecznościowych, takie jak Facebook czy Twitter, działają na centralnie zarządzanych serwerach kontrolowanych przez firmę.

Na przykład Mastodon jest siecią „federacyjną”, co oznacza, że ​​serwery są obsługiwane przez różnych użytkowników, a nie przez mega-korporację. Jako użytkownik Mastodona masz dwie możliwości:

  1. Wybierz serwer obsługiwany przez kogoś innego i ufaj, że nie wykorzysta on ani nie zmanipuluje Twoich danych.
  2. Uruchom własny serwer.

Zgodnie z oczekiwaniami ten model federacyjny ma wiele nowych zalet i wad.

Zdecentralizowane media społecznościowe: dobro

Pierwszą oczywistą korzyścią wynikającą z decentralizacji jest fakt, że koszty rozkładają się na użytkowników, więc „matka” nie odczuwa tak silnej potrzeby monetyzacji swoich danych.

Dodatkowo, dzięki blockchainowi w grze, wszystko staje się bardziej przejrzyste.

Użytkownicy mają również możliwość dołączenia do serwera, który najlepiej odpowiada ich potrzebom komunikacyjnym. Od wolności słowa dla wszystkich po starannie dobrane i obserwowane serwery — każdy znajdzie coś dla siebie.

Zdecentralizowane media społecznościowe: zło

Zacznijmy od kwestii technicznych: wielu użytkowników Mastodona skarży się, że serwer, na którym się znajdują, nie obsługuje najnowszej wersji platformy. To sprawia, że ​​interakcja jest powolna, zawiera błędy i jest nieprzyjemna. Podczas gdy niektórzy są gotowi znosić brakującą, okrojoną wersję Twittera ze względu na wolność, inni wolą poświęcić część tej wolności dla wygody.

Co ważniejsze, prowadzenie platformy mediów społecznościowych kosztuje. Tradycyjne platformy ponoszą te koszty dzięki Twoim danym.

Zdecentralizowane sieci społecznościowe rozkładają te koszty na użytkowników. Jeśli nie jesteś korporacją medialną lub kimś, kto wytrwale korzysta ze zdecentralizowanej sieci, może uda Ci się dołączyć do czyjegoś serwera – oznacza to, że media społecznościowe są dla Ciebie nadal darmowe (przynajmniej teoretycznie, o tym za chwilę) ).

Oznacza to jednak również, że właściciel serwera może uruchomić Cię w dowolnym momencie, bez żadnych wyjaśnień, tak jak to często dzieje się na Facebooku czy Instagramie. Zasady moderacji mogą się zmieniać również na serwerach niezależnych właścicieli, więc nie jesteś bezpieczny na zawsze.

Pomyśl teraz o gigantach medialnych, takich jak The New York Times czy BBC. Ich koszty utrzymania serwera Mastodon są ogromne – im więcej mediów, tym drożej.

Rozwiązania? Tam jest trochę.

Najbardziej oczywiste: zapłać i spróbuj zarabiać.

Lub: połącz zasoby z innymi gigantami i podziel się kosztami – ale także korzyściami. Oczywiście wiąże się to z mnóstwem innych problemów, takich jak to, kto ma ostatnie słowo w moderowaniu decyzji.

Zdecentralizowane media społecznościowe: brzydcy

Na razie zdecentralizowane media wyglądają na szczęśliwe miejsce dla wszystkich. To dlatego, że żyje w próżni legislacyjnej.

W przeciwieństwie do tradycyjnych mediów społecznościowych, w których organy regulacyjne mogą interweniować – i zrobiły to – trudno jest regulować… cóż, wszystkich i ich matkę. Jasne, prawa i regulacje ewoluują, ale często po prostu nadrabiają zaległości w technologii.

Całkowita wolność za wszelką cenę fani mogą mieć trudną pigułkę do przełknięcia, gdy zdadzą sobie sprawę, że zdecentralizowane media społecznościowe nie są darmowe – w sensie finansowym lub w sensie wolności słowa. Nie, nawet jeśli nie ma obowiązującego prawa ani zestawu przepisów, które ograniczałyby twoją wolność słowa.

Podobnie wielbiciele surowego prawa również nie znajdą swojej bezpiecznej przystani w zdecentralizowanych mediach społecznościowych. To chaos — zgodnie z projektem. Co oznacza, że ​​nadużycia we wszystkich formach są możliwe i bardzo prawdopodobne.

Wreszcie model federacyjny nie zapewnia zerowego wykorzystania danych. Jeśli dołączysz do czyjegoś serwera, istnieje bardzo mała gwarancja, że ​​nie wykorzysta on Twoich danych do… prawie wszystkiego, czego chce.

Końcowe przemyślenia

Nie wiemy, co przyniesie przyszłość dla rozwijającego się nowego trendu w mediach społecznościowych. Czy użytkownicy będą do niego lgnąć?

Vlad Savov z Bloomberga dokonał interesującej analogii: „[T] on świat woli system Windows i macOS niż znacznie bardziej elastyczne i konfigurowalne systemy operacyjne Linux. Stawiamy na wygodę nawet kosztem możliwości. Chcemy, żeby coś było dla nas zrobione. A co najważniejsze, bierzemy wiele za pewnik w przypadku bezpłatnych usług, takich jak Twitter”.

Ma częściowo rację: niektórzy użytkownicy nie mają technicznych możliwości prowadzenia własnej infrastruktury mediów społecznościowych. Inni nie mają czasu, a jeszcze inni nie dbają o to wystarczająco.

Nie wolno nam jednak zapominać, że nowsze pokolenia są pretendentami do autorytetów. Są cyfrowymi tubylcami, co oznacza, że ​​zdobywanie nowych umiejętności cyfrowych to dla nich spacer po parku.

Ewolucja zdecentralizowanych mediów społecznościowych w dużej mierze zależy od tradycyjnych platform – jeśli dobrze rozegrają swoje karty, bardzo niewielu będzie miało motywację, aby je opuścić. Prawodawcy również odgrywają tu dużą rolę: muszą ostrożnie kroczyć cienką linią między ochroną użytkowników a umożliwieniem sieciom społecznościowym zarabiania na danych użytkowników.

Jest za wcześnie, by to nazwać. Ale zdecydowanie nie jest za wcześnie, aby zacząć z nim eksperymentować.

Przeczytaj więcej o ostatnich trendach, na które warto zwrócić uwagę, i uzyskaj porady dotyczące strategii na moim blogu.